Poznań coraz bliżej
a mam pytanie co do "bojowości" kotletów...
wyobraźcie sobie taką oto sytuację...:
idę wieczorem do domu,ze spaceru z psem. Pod klatką schodową stoi jakiś facet. Widze,ze coś nie halo. Facet pijany jak trąba. A co robi mój pies? Mój pies widząc go z daleka, zrobił zryw radości jak zobaczył,że w jeansowej kurtce jest owy pan i myśląc chyba nie wiem-że to mój tata
zaczyna powitanie!
ja ją zaczęłam podszarpywać na symycz,że uspokój się,no zobacz,dzieje się coś!a ona nic!podchodzimy pod drzwii, a ona już widząc,że to nie tata,wyciąga szyję,zeby owego pijaczka powąchać i macha sobie bezczelnie ogonem i w ogóle 'jaki jesteś fajny!"
! a ja facetowi zamykam drzwi przed nosem,bo chciał się wpakowac do środka,a mój psi przyjaciel ma to gdzieś,nie no ona się bawi i juz
luz blues...
masakra,ja się z Grillem nie czuję bezpiecznie zupełnie, pewniej się czułam idąc z moim małym Sapem wielkości "ponadjamniczej", który mnie bronil nawet przed mamą
(tak w żartach oczywiście,ale nikt obcy by mnie nie dotknął)...
Kiedyś też wyszłam tak bardzo późno,może ok 2 było i dosłownie spieprzałam przed jakimś dziwnym kolesiem (nie biegłam,bo był daleko,ale się zbliżał jak mnie zobaczył,to ja w nogi
bo moja dzielnica to taka niebardzawa jest...) a mój pies włączył sobie tryb zabawy,o jak fajowo bawimy się w berka!
i ja ją ciągne, przebieram nogami,a ona się obraca i patrzy i cieszy się do tego kogoś...jenyyyyy no koszmar!zawsze się śmieję,ze jakby co,to ja bym musiała bronić jej niż ona mnie...
Kotlet nie da zginąć swojemu ludziowi?Chodzi mi oczywiście o takie wrodzone predyspozycje,a nie o psa po szkoleniu-nie chce psa "służbowego", tylko tak jak zwykły burek-zawarczy, szczeknie jak coś się dzieje(no poza moją niezwykłą Grillą...)