AusAuras, muszę przyznać, że coś w tym jest, co piszesz. Mój kelpik jest chyba najbardziej niezależny ze wszystkich psów, jakie do tej pory miałam. A mam obecnie na stanie 2 kundle z odzysku, z drugiej ręki, które trafiły do mnie jako dorosłe osobniki. I one są przymilne i miziaste, choć przeszły różne koleje losu, a to małe półdiablę, choć mam je od 7-go tygodnia życia, jest jakby trochę inne
.
Kocha pracę, ale to niekoniecznie musi oznaczać współpracę
. Fama (i historia rasy) głosi, że takie zachowania mają źródło w zadaniach, jakie pierwotnie te psy spełniały. A mianowicie miały pod opieką stada na olbrzymich przestrzeniach i musiały sobie radzić samodzielnie, bez pomocy człowieka. I tak nauczyły się podejmować decyzje, być sobie sterem i okrętem. I tak im zostało. Choć muszę przyznać, że moej szczenię robi się coraz bardziej socjalne. Co prawda nadal nie narzuca się z prośbami o głaskanie, za to ciągle przynosi zabawki do przeciągania. Umie sama sobą się zająć, potrafi kilkanaście minut pastwić się nad jednym pluszakiem, ale coraz częściej dochodzi do wniosku, że zabawa z kimś "dorosłym" tez jest niezła. Ale nie mogę się z Tobą zgodzić w kwestii powitań.
Kelpik bije na głowę całe moje stado. Jak wracam do domu, jest wszędzie. Mam ją w siatkach z zakupami, w kieszeni kurtki, na plecach, absolutnie wszędzie
. Liże, gryzie, szczypie, drze ryja na potęgę, stanowi główny trzon mojego komitetu powitalnego. I niestety, jeszcze nie doczytała, że w domu ma być niekłopotliwa
. Pracujemy nad tym.
Aha, jeszcze jedno - MY nie mamy peta w rodowodzie
, więc obiecałam hodowczyni, że ją trochę powystawiam. No i udało nam się zaliczyć debiut w Radomiu. Ocenili nas, nie wyrzucili z ringu, co już samo w sobie należy uznać za sukces, bo ja również debiutowałam w nowej roli.