Tym dzielnym psem była Ruda
Wysiadłyśmy dzisiaj z pociągu na naszej wiosce,a pani z okienka kasy zaczęła krzyczeć,żeby tu nie iść,bo tu jest niebezpieczny pies.Że kilka osób już dzisiaj pogryzł.
Patrzę,leży pod ławką przy budynku wielki owczarek "poniemiecki".Musiał być przygłuchy i ślepy na jedno oko,ale wyczuł,że ludzie wysiedli.Podniósł się i z bulgotem zbliżał w kierunku podróżnych.
W Rudej się zagotowało i wystartowała z mordą do niego.Pies zbaraniał,podszedł do nas cały naprężony i zjeżony.(W tym czasie ludzie pospiesznie się oddalili)
Pies krążył wokół nas,ja zastanawiałam się co robić,a dzielny Rudzik doskakiwał do niego ze szczekaniem to do mordy,to do tylnych łap.Klasyczne zaganianie byczka
.Pies kompletnie nie wiedział co zrobić,oddalił się niepyszny.
Dobrze,że nie okazał się psycholem do kwadratu i na sukę się nie rzucił bo bym chyba na zawał padła
.Może tytuł trochę przesadzony
,ale gdyby Rudej nie byłoby ze mną tamten pies mógłby naprawdę się na kogoś rzucić.A pani z kas dzwoniła na policję,ale to nie ich sprawa,tylko kolei.
