ostatnio przez glowe przeszla mi pewna mysl... co prawda probuje uparcie wygonic ja z glowy, ale spac mi to nie daje
ogladajac fotki ze spacerku z moim "stadkiem", takie jak ta na przyklad
http://i164.photobucket.com/albums/u39/Pol_044/a-1.jpgzauwazam (i nie tylko ja
), ze czegos tu brakuje...
nie jest to ON...
http://i164.photobucket.com/albums/u39/Pol_044/aa-1.jpgzdecydowanie bardziej pasowalby tam CATTLE!!!
tak! ubzduralam sobie, ze chce jeszcze jednego cattla!!!
na razie pomysl ten jest swiezy i nie przemyslany (chociaz swoich faworytow juz mam
)
i tu pojawia sie pytanie do was-wlascicieli mniejszych i wiekszych ilosci kotletow i innych psowatych,
gdzie konczy sie granica posiadania pieskow "do kochania" i indywidualnego podejscia do kazdego ???
ja generalnie mam swoje psy tylko do kochania i pomocy przy pracy a na ewentualne wystawy czy zawody po pierwsze czasu a po drugie checi nie mamy
nie mam ich po to, zeby rozmnazac i zarabiac kase, co oczywiscie moze kiedys nastapic, ale nie mam tego w planach!
podejscie mam indywidualne do wszystkich 3, z czego oczywiscie Suka (Angie) jest u mnie zawsze na 1 miejscu i tam juz pozostanie, ale Agonka tez bardzo kocham i on to wie a z Fairy jeszcze dluga droga przed nami, ale jest dobrze i bedzie jeszcze lepiej
, ale czy moge oczekiwac bezgranicznego oddania jak to jest w przypadku Suki? tego nie wiem... i nie wiem tez jak by to bylo z nastepnym cattlem...
generalnie to u nas w domu mieszka 9 psow a ze jest nas 3 to na kazdego przypadaja 3 i kazdy z nas ma tylko jednego tego bezgranicznie oddanego przyjaciela a reszta... powiedzmy, ze wiedza czyje sa, ale o bezgranicznym oddaniu nie mozna powiedziec
(sa to psy roznych ras)
jak jest u was?